sobota, 23 marca 2013

weekend jako słomiana wdowa...

... za to z dwójką dzieci. Te ma konferencję i potrawa ona aż do wtorku. Na tę okoliczność ja przejęłam troskę o domowe ognisko.
Sama nie wiem, które z nas (PoTomek, Druga czy ja) bardziej się zmęczyło koniecznością przebywania w swoim towarzystwie. Było oglądania filmów w laptopie, wycieranie kurzy pełzaniem, mazanie podłogi czerwoną kredką pastelową i muzykowanie przy wtórze "gangnam style".



Nie zrobiłam obiadu bo nie miałam jak. Ugotowałam makaron i pół zupy (drugie pół zrobiłam jak młode się położyły do spania), a na obiad były pierniki serduszka i hot dog z bp. Bardzo zdrowo.

A, dorobiłam się osobistego zabójcy-zadeptywacza pająków. Mówiłam, że się panicznie boję wszelkich wielonogów? Tak się boję, że uciekam, chyba że mam killhimsprej pod ręką to psikam. Za Chiny Ludowe nie depnę na toto (bo a nuż chrupnie pod nogą, a ja się zerzygam po pachy? a nuż będzie szybsze i wlezie mi na nogę, która zadeptać go chciała? a nuż się przyklei do buta i co wtedy???).
PoTomek za to nie ma oporów. Zadepcze, poskacze, przyciśnie palcem.
Mój syn. Obrońca.

A tymczasem - skoro poszły spać, to wyszły na PoTomka pufę dwa kudłacze, kołdercy:







czwartek, 7 marca 2013

okoliczności przyrody

czyli pranie mózgu w górzystych okolicznościach przyrody
Lipowa. za Żywcem wpizdu

tęsknię do domu
poTomek płakał kiedy zadzwoniłam
poTomka wywieziona do rodziców, żeby Te na głowie za dużo nie miał
Te ponury trochę przez telefon

zbliżają się Święta, których nie lubię, a które przyjdzie mi zdaje się spędzić w towarzystwie teściów
nie, nie mam nic do nich
ale. Święta wolałabym w domu.
odpocząć
od jedzenia
od jeżdżenia
w dupie mieć strojenie się w spódnice bo święto
tymczasem odliczam dni do weekendu
jeden.

środa, 20 lutego 2013

czas

niedawno był niedzielny wieczór, a dzisiaj środa. kiedy, jak?
Dawniej dłużyły mi się dni od poniedziałku do piątku, a weekend zapier.alał w szalonym tempie. Teraz mam wrażenie, że każdy dzień mija równie szybko.

Można to zapierdalanie wytłumaczyć racjonalnie. Bo każdy kolejny dzień jest coraz mniejszą częścią tego, co już przeżyliśmy.
Jako noworodek, dopiero co wykluty, jeden dzień jest jak nieskończoność. Drugi już trwa połowę naszego dotychczasowego życia. Trzeci jest jedną trzecią tego co już przeżyliśmy.

Mój dzisiejszy dzień trwa (mniej więcej) 1/11780 (jedną / jedenastotysięczno-siedemset-osiemdziesiątą) mojego dotychczasowego życia.
To krótko.
I niech mi nikt nie mówi, że to aż 24 godziny.

wtorek, 19 lutego 2013

dzisiejszy dzień sponsoruje...

... kac.

Z uwagi na imprezę pod tytułem "Gruzin w Polsce" jestem:
- niewyspana
-skacowana.
Czyli gdybym mogła to bym się gdzieś położyła.

Te spał do 10. Zadzwoniłam kontrolnie, to wiem. "Ten to ma życie" - westchnął Dario, mój współkompan niedoli zakładowej.


piątek, 15 lutego 2013

piątek.

Cieszę się na weekend.
Jak zawsze.
W sobotę muszę wstać wcześnie, bo dzień cały mam szkolenie z Photoshopa. Robię coś dla siebie.
Kiedyś trzeba.

Te skończył 10dniową katorżniczą dietę, schudł 8 kilo, kupił buty do biegania za 250zeta i oświadczył, że chce zmienić swoje nawyki żywieniowe. Żeby nie tyć.
Podobno dla mnie to robi. A przecież ani się nie zająknęłam że ma te 30kg nadwagi ;-)
To chyba miłość.

wtorek, 12 lutego 2013

optymistycznie

Dzisiaj notka zupełnie z czapki, ale..
po pierwsze - tęsknię. Prawie dwa lata nie słuchałam czegoś, za czym teraz tęsknię. Szlag kiedyś trafił moją muzykę bardzo rozważnie przechowywaną na jednym dysku, bez kopii zapasowej. Płyt mp3 których słuchałam daawno temu w samochodzie znaleźć nie mogę (wiwat porządki, wiwat wiedza gdzie co jest i wiwat umiejętność znalezienia czegoś. czegoś konkretnego). A chce mi się znowu mieć i boli mnie "niemanie". Podobno można odczuwać ból w odciętej kończynie. Ja czuję taki ból w odcięciu od.
Faithless.
Nic innego nie zapierało mi dechu w piersiach (ha, teraz to ja biustu prawie nie mam, to i zapierać może mniej ;). Przy żadnej innej muzyce nie biegało mi się tak dobrze i tak dobrze nie naciskało na pedał gazu.

Wczoraj przy okazji wizyty w ulubionym sklepie (czytaj: Lidl), kupiłam poTomkowi zestaw dziurkaczy. Wycina toto misie, kaczuszki i serduszka, wygląda przezabawnie, śmieci w ekspresowym tempie tymi misiami, serduszkami i innymi, ale - cisza i spokój z tej okazji gwarantowana.
Przynajmniej na jakieś trzy godziny po zakupie.

A poza tym.. coraz lepiej mi się pracuje. Minął być może początkowy kryzys, powoli się przyzwyczajam, ogarniam, być może jeszcze będą z tego ludzie. I lecę odpukać w niemalowane, żeby się nie spierdoliło.
Bajbaj.

czwartek, 7 lutego 2013

luk w lustro i ogólnie



Ejj,
Starzeję się. Zmarszczki mi się robią. Cienie pod oczami wychodzą mimo makijażu. Podkład (zajebiście drogi) już nie skutkuje.
Nie wysypiam się. Budzę się zmęczona, a zmęczenie jest coraz większe im dzień się staje dłuższy.
Zasypiam o 21. Nie mam kiedy włączyć telewizora z tego powodu. Bo.. bo.

Euforia z powodu nowej pracy i różnych z tym związanych podniet (typu umiejętność prezentacji tworzenia i podziw współpracowników) miesza mi się z ogólną niechęcią do świata, niechciejstwem, lenistwem i tumiwisizmem.
Do dupy znaczy się jest.